W epoce super szybkich, zwrotnych samolotów wraz z technologią stealth, wielu krytyków zaczyna się dopatrywać sensu modernizacji np starych F-16, czy też F-15. Prawda leży po obu stronach.
NATO w 2022 roku poderwało swoje myśliwce około 570 razy, czyli średnio 1,6 raza dziennie, kiedy Japonia zakończyła rok z wynikiem 675 razy, czyli 1,9 razy dziennie. Jak pisze Antyweb (portal nie militarny ale opiniotwórczy): „Odpryski tego obserwowaliśmy nawet w Polsce, gdzie dało się słyszeć dyskusję, czy czasem nasz zakup F-35 nie jest błędem, a unowocześniony F-15EX nie byłby właściwym wyborem.”
F-15EX, nigdy był i nie będzie F-35 . Jest pomostowym rozwiązaniem, szybką łatką taką jak FA-50 dla nas, który sprowadzany z Korei bez patrzenia na koszty w oczekiwaniu na nowo zamówione samoloty. Przewagą F-15EX nad nowszymi maszynami jest na pewno tańszy koszt latania. F-15 wynosi tylko (lub aż) 30 tysięcy dolarów przy resursie 20 tysięcy godzin lotu, gdzie F-35 to 35 tysięcy przy 8 tysiącach godzin. Dodatkowo F-15 jest w stanie przenosić do 13,5 tony uzbrojenia lub 12 pocisków powietrze-powietrze.
Jednak w wypadku Polski musimy powiedzieć o modernizacji F16 do standardu V. Dlaczego? Bo te samoloty mamy, szkolimy pilotów, mechanicy potrafią je serwisować. Mamy również infrastrukturę. W przypadku F15 pozyskanie i modernizacja nie ma sensu. To kompletnie nowy dla nas typ samolotu. Nie mamy ani wiedzy ani umiejętności aby wdrożyć go do służby od razu. A w perspektywie mamy przyjęcie do Sił Powietrznych F-35 na których musimy się skupić.
Podsumowując, czy modernizacja starszych samolotów jest opłacalna? Tak i nie. W przypadku F-15, czy też F-16 modernizacja ma sens, natomiast jeśli mowa o naszych np MIGach-29, taka modernizacja już raczej nie pomoże. Ale jak wiadomo Migi służą już gdzieś indziej i robią robotę.
Dodatkowo, jest to dobre rozwiązanie po części pomostowe, aby zaspokoić braki w armii. Oczywiście mając na uwadze czynniki ekonomiczne i potencjał naszych Sił Zbrojnych.
